O Boże, niedobrze mi ze strachu, boję się… tak bardzo bardzo się boję, że panika zatyka mi gardło, oddech więźnie w płucach, a zimny pot ścieka mi po plecach.
Tak bardzo się boję, że mam ochotę zwinąć się w kłębek, schować się pod koc i udawać, że mnie nie ma. I płakać, i płakać, i płakać, aż ostatnia łza zmyje ten zwierzęcy strach, zabije tę szarpiącą do trzewi boginię krwiożerczego lęku.
Tak bardzo się boję, że mam ochotę umrzeć i wreszcie odzyskać spokój. Ja nie dam rady pokonać swoich problemów, nie dam rady ogarnąć tego bagna, w którym codziennie tonę.
Stres zjada moje ciało, wysysa umysł, rozgryza chęć walki, pluje resztkami mojej godności i jak – nażarty moim lękiem – pająk tka swoją misterną nić przerażenia. Ona dławi mnie, dusi, zabiera ostatni oddech. Ja umieram ze strachu. Dosłownie i w przenośni. Konam…
XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX
Przyglądam ci się ze smutkiem. Płaczę nad twoim cierpieniem. Klęczę przy tobie, gotowy na to, by w każdej chwili złapać cię i uchronić przed bolesnym upadkiem. Jestem przy tobie i delikatnie ocieram twoje rany. Kocham cię i ból twojego cierpienia rozrywa moje ciało. Moja krew płynie nieprzebranym strumieniem i w niej chcę cię oczyścić. Tak bardzo pragnę przytulić cię do siebie, ukołysać w moich ramionach, ucałować twoją zapłakaną twarz. Dziecko moje ukochane, życie oddałem za ciebie, pragnę, żebyś oddał mi swoje cierpienie. Poniosę twój krzyż, rozwiążę wszystkie twoje problemy. Dziecko moje ukochane, tak bardzo mi cię szkoda. Dlaczego nie słyszysz mojej prośby? Proszę cię po raz kolejny, oddaj mi swój krzyż, pomogę ci. Ja, twój ojciec, pomogę ci. Niczego innego nie pragnę. Ale ty zasklepiasz się w strachu i nie słyszysz moich błagań, nie widzisz mojej wyciągniętej ręki. Dostrzegasz tylko czerń, a ja przecież stoję w jej centrum i trzymam lampę w dłoni. Oświetlam ci drogę, usuwam kamyczki spod twoich stóp, a ty wciąż trzęsiesz się ze strachu i mówisz że nie dajesz rady….
Dziecko moje ukochane, ja jestem wystarczająco silny, i to ja nieść cię będę w swoich ramionach, tylko zaufaj mi. Proszę, nie mów, że nie dasz rady, powiedz tylko: Tato, pomóż mi…
Nie mogę działać wbrew twojej woli, dlatego proszę cię, zaufaj mi i oddaj mi swoje życie. Ja je wyprostuję, bo jesteś moim ukochanym dzieckiem i pragnę twego szczęścia.
XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX
Nie wiem, co się ze mną dzieje. Klękam i płaczę, nie pamiętam nawet słów modlitwy, ale proszę Boga o pomoc. Nic innego, tylko proszę, by mi pomógł. Szlocham na cały głos, łzy mieszają mi się ze smarkami, a ja błagam Boga o pomoc. To niesamowite, ale coś zaczyna się dziać. Czuję, że nie jestem sam. To nieważne, że tonę w bagnie, Bóg się mną opiekuje, wyciągnie mnie z niego. Ocali. To cud, ale czuję, że spokój ogarnia moje serce i wiem, że wszystko się ułoży, nie wiem, skąd ta pewność, ale… nie jestem sam. Moje problemy są niczym przy ogromie miłości mojego Ojca. Jestem dzieckiem Boga i od dziś to Jemu oddaję swoje życie. Boże, pomóż mi Tobie zaufać!
Totalnie mnie to rozwaliło, czuję jakby to było do mnie i o mnie. Niesamowite
Jezuniu,Ojcze Najdroższy,proszę,bardzo proszę…Kocham Cię Ojcze
Jezu to moje słowa mój kek strach moje łzy i krzyk pomóż bo nie daje rady zwariuje nie mam sił ale kochany tatusiu proszę pomóż uwolnij od tego leku i strachu proszę o spokój ty wiesz co mnie trapi Kocham Cię tatusiu
Jezu tylko lek i strach ciągle moja wina jak ja mam żyć nie chce tak pomóż mi proszę błagam cię Tato pomóż mi w Tobie nadzieja