Walka

walkaZbyt łatwo się poddajemy. Kiedy dochodzimy do kresu naszych możliwości, składamy broń, zdejmujemy zbroję i kładziemy głowę na pieńku… Mówimy: Niech dzieje się co chce, ja już nie mam siły walczyć, odchodzę.
Czy zdajemy sobie sprawę, że takie postępowanie jest swoistego rodzaju samobójstwem? Zrzucamy swoje życie z ramion, jak zbyt ciężki gronostajowy płaszcz. Królewski płaszcz, bo przecież jesteśmy dziećmi Boga.
Nie poddawajmy się! W trudnych chwilach, kiedy jest szczególnie źle, nie poddawajmy się, tylko idźmy dalej. Nieważne, że na czworakach, ważne, że wciąż do przodu. Z uporem godnym Zwycięzcy.
Pamiętajmy, wszystko, co się dzieje w naszym życiu, ma sens. W każdej łzie odbija się nasz prywatny indywidualny sens. To bez znaczenia, że go nie widzimy, nieistotne, że nie chcemy go poznać, ważne, że Bóg ten sens zna, bo wpisał go w naszą codzienność.
Kiedy twoje problemy zapierają ci dech w piersiach, kiedy choroba zabija w tobie twoją godność, kiedy zwierzęcy lęk odbiera ci człowieczeństwo, masz jedno jedyne wyjście. Walczyć dalej. Nie sam, ale z Jezusem.
Nasza walka nie może być samotnym pojedynkiem z wrogiem, bo sromotnie przegramy. Nie może też być ucieczką. Nasza walka ma być bitwą prowadzoną pod dowództwem Króla Miłosiernego.
Dlatego teraz powiedz jedno zdanie. Wypowiedz je z głębi udręczonego serca, z wiarą. Wykrzycz je do swego Ojca:
Jezu, Ty się tym zajmij!
Jezu, Ty się tym zajmij. Ja nie mam siły już walczyć, zobacz, zużyłem całą amunicję, moje nogi są utrudzone od marszu, moje dłonie omdlałe od ciężaru oręża, moja dusza utrudzona lękiem. Jezu, nie mam siły żyć, tak bardzo się boję, tak mi jest źle, łzy zalewają moje oczy, oddaję Tobie całego siebie. Jezu, ty się tym zajmij. Zajmij się moją niemocą. Zajmij się moim zdrowiem. Zajmij się mną. Calutkim bezbronnym mną. Prowadź mnie dalej, bo wiem, że nie moja, a Twoja wola się dzieje…
Każdy z nas ma swoją Golgotę, może to być przewlekła choroba, zdrada współmałżonka lub śmierć najbliższej osoby. Naszą Golgotą mogą być niekończące się problemy finansowe, nałogi, pożar domu czy gwałt. Każdy ma swoją Golgotę dostosowaną do własnych możliwości. Droga na nią nie jest łatwa, dlatego się potykamy i upadamy, ale drogą tą nigdy nie idziemy sami, zawsze towarzyszy nam Bóg. I w najtrudniejszych chwilach, to On niesie w ramionach nas i nasz krzyż.
Każdy pewnego dnia stanie na szczycie własnej Golgoty, ale od nas samych zależy, w jaki sposób na to wzgórze wejdziemy: czy złorzecząc i jęcząc, że nie damy rady, czy z godnością i z podniesioną głową, ale ze słowami: wykonało się.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *