Rany

sorryKażdy z nas ma głębokie wewnętrzne rany, przeszkadzają nam one we właściwym funkcjonowaniu, bo człowiek ranny nigdy nie będzie w pełni sprawny. Zawsze będzie miał jakieś ograniczenia, jakieś bariery nie do przebycia, jakieś paraliżujące lęki i stany depresyjnego zwątpienia. Niekiedy pielęgnujemy te obrażenia pod głębokimi warstwami nienawiści, czasami bagatelizujemy je i ośmieszamy, a bywa i tak, że się o nie obwiniamy, uważamy, ze jesteśmy gorsi i niewarci kochania. Przez to i my nie potrafimy kochać.
Rany, które zadali nam inni ludzie blokują nasz rozwój, ponieważ grzęźniemy w przeszłości i umacniamy toksyczne emocje.
Człowiek ranny może wykrwawić się na śmierć.
Przyjmijmy do wiadomości, że jesteśmy pokaleczeni, ale nie stawajmy w glorii męczenników, nie odpłacajmy pięknym za nadobne, ani nie rozdrapujmy tego, co powinno się zabliźnić.
Zaprośmy Jezusa do swojego serca, poprośmy Go, aby On obejrzał nasze rany, pozwólmy, by je uleczył. Zaufajmy Mu, Jezus to zrobi z miłością i delikatnością. Rany nie znikną, ale staną się bliznami. Bliznami pełnymi doświadczeń, które były nam do czegoś potrzebne. One otworzą nam drogę do empatii, do wybaczenia, do miłości. Blizny nie szpecą, ale pokazują, że wyrwaliśmy się ze szpon jątrzących się ran. Pozwólmy, by Jezus ukoił nasz smutek, otarł nasze łzy i by Jego nieskończona miłość pozwoliła nam odpuścić winy tym, którzy nas pokaleczyli. Wybaczmy, zaakceptujmy, uśmiechnijmy się.
I pamiętajmy, że nie tylko nas poraniono, w wielu sytuacjach to my zadawaliśmy ciosy. Za tych ludzi również się módlmy, aby nam wybaczyli.
Jezus podczas uzdrowienia mówi do nas „wstań i chodź”! A więc wstańmy i idźmy z Bogiem w sercu. Przez każdą ranę, przez każdy dzień, przez każdy ból przejdziemy z Nim. Bo nikt nie kocha nas tak jak On.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *