Niby wiemy, jak rozmawiać z Bogiem – mamy wiele modlitw, niektóre z nich znamy aż tak dobrze, że sami nie wiemy, co każdego dnia do Boga mówimy. Ot, po prostu odklepujemy wyuczone formułki, zlewające się w ciąg połączonych zdań, potem szybki krzyżyk wokół okolicy twarzy i klatki piersiowej i wieczorny pacierz został „odhaczony”. Dzień zakończony. Amen.
Tylko że to nie na tym polega. Panu Bogu nie potrzeba rytmicznych słów, ale naszej uwagi. Modlitwa to zachwyt nad dobrocią Boga, to akty strzeliste płynące wprost z naszego serca, to świadome powtarzanie: „bądź wola Twoja”. To dialog z uważnie słuchającym Bogiem, a nie monolog. To oddanie swojego życia tylko Jemu.
Są też modlitwy najtrudniejsze, takie, w których z pokorą dziękujemy za rzeczy, które są dla nas ciężkie, które są naszym krzyżem.
Jak tak modlitwa mogłaby wyglądać? Na przykład tak:
Panie Boże, dziękuję Ci za moją chorobę, wierzę, że wiesz co robisz, że widzisz sens w moim cierpieniu, proszę pozwól i mi go dostrzec. Każdy ból, który czuję, oddaję Tobie i proszę, pomóż mi go dźwigać. Dziękuję ci za wszystkie trudności, bo one mnie wzmacniają i przybliżają do Ciebie. Uczą ufności, wiem już, że wyratujesz mnie z każdej opresji. Doświadczyłam tego wiele razy. Dziękuję Ci Panie Boże, za to, że mam pracę, której nie lubię, bo dzięki niej wiem, jakiej pracy szukać. Dziękuję Ci za to, że żyję, że mam sprawne ręce i nogi, że widzę ten piękny świat, który stworzyłeś dla mojej radości. Dziękuję za to, że moje dzieci są zdrowe i że mój mąż mnie kocha. I oddaję pod opiekę siebie i całą moją rodzinę. Kocham Cię, Tatusiu i dziękuję za WSZYSTKO.
Pamiętam, kilka lat temu, kiedy byłam na najgorszym etapie mojego życia, przeczytałam „Ślady na piasku”, ktoś mi chyba ten tekst podarował, nie pamiętam. W każdym razie ostatnie słowa wzruszyły mnie bardzo i przypominam je sobie w chwilach szczególnie ciężkich. Nieodmiennie mnie budują. Skopiowałam Wam tekst, ale nie znam autora.
We śnie szedłem brzegiem morza z Panem
oglądając na ekranie nieba całą przeszłość mego życia.
Po każdym z minionych dni zostawały na piasku
dwa ślady mój i Pana.
Czasem jednak widziałem tylko jeden ślad
odciśnięty w najcięższych dniach mego życia.
I rzekłem:
“Panie postanowiłem iść zawsze z Tobą
przyrzekłeś być zawsze ze mną;
czemu zatem zostawiłeś mnie samego
wtedy, gdy mi było tak ciężko?”
Odrzekł Pan:
“Wiesz synu, że Cię kocham
i nigdy Cię nie opuściłem.
W te dni, gdy widziałeś jeden tylko ślad
ja niosłem Ciebie na moich ramionach.
No właśnie, czy to dziś jest ten dzień, kiedy Twój ukochany Ojciec niesie Cię w swoich ramionach? Jeżeli tak, to ciesz się, bo właśnie czujesz ogrom Jego miłości. Przytul się tylko do Niego, przymknij oczy i daj się… ponieść. Nawet nie musisz się trzymać. On cię nie upuści, nie potknie się z Tobą, tylko będzie cierpliwie Cię niósł, dopóki nie odzyskasz sił. Tylko Mu zaufaj, a wtedy zaczną dziać się CUDA i moc Bożych łask ogarnie Ciebie i całe Twoje życie…
Czad