„Zaprawdę powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili.”
Przyzwyczailiśmy się do myśli, że Bóg jest wielki, wszechmocny i miłosierny. Zapomnieliśmy, że bywa jednak i bezbronny, i obnażony i całkowicie zależny od naszej dobrej – lub złej – woli. Możemy nim pomiatać, możemy Go wyśmiewać, oskarżać, możemy traktować z góry. Możemy udawać, że nie widzimy Jego bólu, lub wprost przeciwnie – wytykać, że się nad sobą użala… Możemy bezkarnie sprawiać Mu cierpienie. Każdego dnia. A mimo to, śpimy spokojnie, bo przecież nikogo nie zabiliśmy…
Zło łączymy jedynie z jawną manifestacją okrucieństwa, a zapominamy, jak wiele tego zła jest w codziennej obojętności. W braku miłości. W naszym egoizmie. W naszym minimalizowaniu cudzego cierpienia. W naszym lekceważeniu drugiego człowieka.
Dlaczego oddzielamy Boga od człowieka? Ponieważ nie widzimy tego Boga w sobie. Tak naprawdę zapomnieliśmy o Nim całkowicie. Przestaliśmy Go kochać, przestaliśmy Go wielbić, przestaliśmy Nim żyć.
Ja jestem – mówi Bóg.
I On Jest – w nas, w naszych dzieciach, w naszym współmałżonku, w naszych przyjaciołach i w naszych wrogach. Jest w każdym – bez wyjątku – człowieku. A my traktujemy Go według własnych upodobań.
Czy zatem naprawdę możemy w nocy spać spokojnie? Snem sprawiedliwego? Co my, ludzie, uczyniliśmy dziś Bogu? Co my, ludzie, czynimy sobie nawzajem?