„Ten właśnie kamień, który odrzucili budujący, stał się głowicą węgła.”.
Chrystus był Inny – zapatrzony w Ojca, pokornie zgadzający się z Jego wolą, ufny w Jego miłosierdzie, miłujący ludzi ponad życie… Ta Inność nie podobała się ludziom, była dla nich niewygodna, więc został bezwzględnie odrzucony. Wykluczony. Zamordowany.
Wydawałoby się, że dziś już nie krzyżuje się ludzi, nie kamienuje ich, wręcz wydawałoby się, że wiek XXI stał się wiekiem nadmiernej tolerancji dla inności. Nic bardziej mylnego.
Mamy tolerancję, ale dla tych, którzy są hałaśliwi, ale stoją na tyle daleko, że ich odmienność nie wkracza bezpośrednio w nasze życie. Taka tolerancja stała się wyrazem naszej europejskiej dojrzałości. Taka tolerancja stała się – modna.
Co jednak z tymi, którzy są tuż obok? Z tymi cichymi. Nienarzucającymi się. Takimi bezbarwnie zwyczajnymi?
Dlaczego wciąż piętnujemy inność naszych bliźnich? Oceniamy styl ubierania, odżywiania, spędzania wolnego czasu. Wyśmiewamy ich potrzeby, doświadczenia, poziom wykształcenia… Są od nas inni, więc są – beznadziejni, głupi, śmieszni, bezczelni… Swoimi osądami zabieramy im prawo do wyrażania własnego zdania oraz przeżywania ich własnych emocji. Odzieramy ich z indywidualności, by stali się podobni nam i wymagamy, by całkowicie podporządkowali się naszym planom – w przeciwnym razie pogardliwie ich odrzucamy. A czy nasza indywidualność jest tym doskonałym nieskalanym bytem, do którego powinna zmierzać cała reszta świata? Czy raczej to my (wraz z innymi) mamy zmierzać do świętości? Jesteśmy uznanymi przez siebie bożkami, czy raczej zagubionymi wiernymi, którzy powinni cześć oddawać Bogu – głównie poprzez miłość do bliźniego swego…
Przebieramy w ludziach jak w ulęgałkach, z niechęcią odtrącamy te poobijane, robaczywe, zielone, mało soczyste, niesmaczne… Zapominamy jednak o tym, że wszyscy znajdujemy się w tym samym koszu i o tym, że w każdym z nas mieszka Chrystus – możemy Go ponownie ukrzyżować lub z miłością zaprosić do serca.
Zanim ocenisz innych, przyjrzyj się sobie – jaką ty jesteś ulęgałką? Może dopiero dojrzewasz? A może jesteś dotkliwie poobijany przez najbliższych? A może łapczywie zżera cię robak grzechu? A może już wypłakałeś tyle łez, że straciłeś całą swoją soczystość i nie smakujesz już nawet sam sobie? Zanim odrzucisz niedoskonałą inność bliźniego, dostrzeż ją u siebie. I ucz się od Boga, On nie przebiera w tym przepełnionym koszu, ale w każdym z nas widzi piękno swojego dziecka.