„Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane”.
Po co się spowiadać, skoro Bóg widzi wszystko i wie, że naprawdę serdecznie żałujesz za swoje grzechy? Czy nie wystarczy, że porozmawiasz sobie z Bogiem szczerze i przeprosisz Go za swoje zachowanie – podejdziesz do tego rzetelnie, obiecasz poprawę, poczujesz prawdziwą skruchę, może nawet wstyd, którego tak nie lubisz… Czy to nie wystarczy? Czy naprawdę musisz wciągać w swoje brudy księdza, który przecież też święty nie jest?!
Znasz takie powiedzenie – diabeł tkwi w szczegółach?
Otóż właśnie takim drobnym i „niepozornym” szczegółem jest ta różnica, która zachodzi pomiędzy twoją spowiedzią u księdza, a twoją indywidualną rozmową z Bogiem na temat twoich grzechów.
Przede wszystkim, kiedy spowiadasz się u Księdza, działa pomiędzy wami Duch Święty i to Bóg mówi ci, że odpuszcza ci twoje grzechy. Kiedy sam rozmawiasz z Bogiem, masz nadzieję, że Bóg te wyznane grzechy ci odpuścił. A przyznasz, ze zachodzi kolosalna różnica pomiędzy słowami: Bóg odpuścił ci twoje grzechy, a twoim przypuszczeniem, że tak się stało? I chyba zgodzisz się, że pomiędzy realnym rozgrzeszeniem a chęcią bycia rozgrzeszonym również jest duża przestrzeń, którą można wypełnić jedynie Duchem Świętym?
I właśnie o te – niezwykle istotne – szczegóły chodzi. Szatan będzie ci podszeptywał, że to tylko niepozorna drobiazgowość, niewarta zastanowienia. Nieprawda. Bóg po to zesłał Ducha Świętego, by kwestii twojego zbawienia nie pozostawiać twoim domysłom, ale by mógł aktywnie w tym procesie uczestniczyć. Dlatego właśnie nie spowiadasz się człowiekowi, który po prostu jest księdzem, ale wyznajesz swoje grzechy przed Bogiem, który przez tego kapłana przemawia. Chyba warto dostrzec wreszcie tę rozbieżność, którą szatan próbuje przed tobą zakryć. Warto wyznać swoje grzechy tak, byś zdobył pewność, że naprawdę zostałeś rozgrzeszony i naprawdę znalazłeś się w stanie łaski uświęcającej.
Przypuszczenie
