„W pierwszy dzień tygodnia dwaj uczniowie Jezusa byli w drodze do wsi, zwanej Emaus, oddalonej o sześćdziesiąt stadiów od Jeruzalem. Rozmawiali oni z sobą o tym wszystkim, co się wydarzyło. Gdy tak rozmawiali i rozprawiali z sobą, sam Jezus przybliżył się i szedł z nimi. Lecz oczy ich były jakby przesłonięte, tak że Go nie poznali.”
Uczniowie Chrystusa nie poznali Go, ponieważ ze smutkiem rozprawiali o Jego śmierci i pełni zwątpienia zastanawiali się, kto teraz wyzwoli Izrael. Ty też zastanawiasz się, jak rozwiązać swoje problemy. Troszczysz się nieustannie: czy nie stracisz pracy, czy wystarczy ci pieniędzy, za co wykarmisz swoją rodzinę, czy nie zachorujesz, czy się nie zarazisz… Sam nie ogarniesz swojej rzeczywistości, bo na niewiele rzeczy masz wpływ. Niemożliwe jest, żebyś WSZYSTKO w swoim życiu zaplanował i poukładał. A twoje ciągłe zamartwianie się, odciąga twój wzrok od tego, co naprawdę istotne – od Boga. Po cóż się martwisz? Jezus powiedział, że zmartwychwstanie, a Uczniowie po Jego śmierci zwątpili w te słowa. Czyż żeby zmartwychwstać, nie trzeba najpierw umrzeć? I czyż nie obiecał ci (między innymi) żebyś nie troszczył się nadmiernie o potrzeby dnia codziennego, gdyż Bóg doskonale wie, czego potrzebujesz i zadba o to wszystko? Żeby Bóg mógł zająć się twoimi zgryzotami, musisz Mu je najpierw oddać. Nie ściskaj ich kurczowo, nie analizuj nadmiernie. Pozwól Bogu, by spełnił swoje obietnice. Jezus jest bliżej niż ci się wydaje, nie widzisz Go, nie rozpoznajesz Jego działań, bo zbyt mocno skupiony jesteś na frasunkach. Nawet nie wiesz, że twoje problemy właśnie teraz, w tym momencie, są przez Boga rozwiązywane! Nie widzisz jeszcze efektów, tak jak Uczniowie myśleli, że są przez Jezusa śmierć osamotnieni. To, że oni Go nie spotkali, nie znaczyło, jednak że nie zmartwychwstał. To, że ty teraz widzisz w swym życiu mrok, nie znaczy, że nie staje się on powoli przez Chrystusa rozpraszany. Jezus jest obok ciebie. Przestań narzekać, zamartwiać się i żalić, a zacznij ufać w Jego słowa.