„Gdy mędrcy się oddalili, oto Anioł Pański ukazał się Józefowi we śnie i rzekł: Wstań, weź dziecię i Jego Matkę i uchodź do Egiptu; pozostań tam, aż ci powiem; bo Herod będzie szukał dziecięcia, aby Je zgładzić”. Święta, święta i po świętach… Czyż nie tymi słowami kończysz ten piękny uroczysty czas? A teraz co cię czeka? Wracasz do swoich zwyczajnych obowiązków, co prawda przez kilka dni cieszysz się jeszcze z otrzymanych prezentów, wieczorami włączasz choinkę, żeby w domu było przyjemniej, ale Pan Jezus odchodzi w zapomnienie. Urodził się i… tyle zostało w twoim życiu po Jego narodzinach – kilka podarunków i bożonarodzeniowe drzewko. Zupełnie jakbyś pstryknął palcami – okres laby i świętowania się skończył, a zaczął się kierat codzienności. Schematyczny i powtarzalny do znudzenia. Z czego więc się cieszyć? Widzisz, dla Świętej Rodziny również zaczęła się proza życia. I to w dużo bardziej drastycznym wydaniu, niż u ciebie. Ty wróciłeś do znanej ci rzeczywistości, Oni musieli swoją znaną rzeczywistość porzucić, by ratować życie Syna. A przecież nie narzekali i nie użalali się, że Bóg tak ich doświadcza, pomimo tego że wychowują Jezusa. Nie oczekiwali wiecznej manny z nieba. Przyjęli wszystkie trudy z pokorą, ponieważ wszystko zawierzyli Bogu, oddali Mu każdą sekundę swojego życia. Oddali Mu siebie. Dla Nich trwanie w Bogu nie skończyło się na cudzie narodzin, ale stało się ich codziennością. Codziennością prowadzącą do świętości. Święta Rodzina nie urodziła się święta, Ona się taką stawała. Dzień po dniu. Ty również nie narodziłeś się święty, ale możesz takim się stać i dlatego taka codzienność – całkowicie oparta na Bogu – powinna stać się i twoim udziałem. Nie martw się, nie zmienisz się w pozbawionego wszelkich radości samotnikiem bezmyślnie klepiącym pacierze, nie na tym przecież polega świętość, ale zyskasz WOLNOŚĆ, którą daje jedynie prawdziwe trwanie w Bogu. Twoje życie przestanie być kieratem i odzyska swój sens.