„Któryż z tych trzech okazał się, według twego zdania, bliźnim tego, który wpadł w ręce zbójców?. On odpowiedział: Ten, który mu okazał miłosierdzie.” Miłosierdzie – łaska, którą utożsamiamy jedynie z Bogiem. To Bóg jest przecież Miłością, Cierpliwością, Dobrocią i wybacza nam nasze grzechy. Jest Miłosierny i nie pamięta złego. Jakże często zapominamy, że my mamy Go naśladować, a więc – między innymi – powinniśmy być miłosierni. Nie była nam ta wiedza jednak wygodna, więc, wyznając jednocześnie wiarę w Jezusa Chrystusa, hołdujemy kodeksowi Hammurabiego. Kiedy ktoś nas skrzywdzi – zacietrzewiamy się w gniewie, zapamiętujemy się w złości i nieprzebaczeniu. Pielęgnujemy nasz żal i do końca życia chowamy urazę. Nie myślimy wcale o dawaniu drugiej szansy, bo boimy się być słabi i śmieszni oraz nie chcemy miłosierdziem obnażać naszego serca, aby nie narazić się na kolejne cierpienia. Nie mamy zamiaru być dobrymi dla tych, którzy zgrzeszyli wobec nas. Nie chcemy takich ludzi w naszym otoczeniu, stracili oni „zaszczyt” towarzyszenia nam w naszej życiowe drodze. No bo przecież… Zapracowali sobie na to swoim zachowaniem. Wierzymy w logikę, zdrowy rozsądek i przyczynowość skutkową, a one zabraniają nam wręcz okazywania miłosierdzia, bo przeczy ona dbaniu o swoje interesy. Miłosierdzie jest równoznaczne z głupotą, słabością, niewyciąganiem wniosków. Nasza mądrość życiowa (biorąca się z telewizji, tabloidów, czy internetowych forów) opiera się na przysłowiu: Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie. I w ten sposób żyjemy – zadowoleni, bezpieczni, nieprzejednani.
XXX
Wyobraź sobie, że dziś umierasz. Stajesz przed Bogiem, przestraszony ale jednocześnie pełny nadziei w Boże miłosierdzie, bo przecież świadomie nie zrobiłeś nigdy nikomu krzywdy. Starałeś się być dobrym człowiekiem. Co zrobisz, gdy Jezus zada Ci jedno trudne pytanie: Czy mam odpuścić ci grzechy, tak, jak i ty odpuszczałeś swoim winowajcom? Jak odpowiesz na to pytanie?