„Panie, czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła”. Zrobić zakupy… Zapisać dziecko na gimnastykę… Ogarnąć mieszkanie i zrobić szarlotkę… Zrobić pranie i prasowanie… Tyle rzeczy masz do zrobienia, tyle spraw na głowie. Kręcisz się w tym kieracie codzienności, biegasz od jednego obowiązku do drugiego. I co? I czas ucieka. Mija ci na porządkowaniu, układaniu, planowaniu… Przecieka przez palce, marnuje się na zwyczajność. A gdzie miejsce dla Boga? Zmieścisz Go pomiędzy kotletem schabowym a praniem? Gdzie Go upchniesz? Jedną godzinkę w tygodniu masz zarezerwowaną (na mszę), ale co z resztą twoich dni? Co z twoim życiem wiecznym, które nie minie po kilkudziesięciu (niekiedy roztrwonionych) latach?
Kiedy prosisz Boga o coś, co dla ciebie jest istotne, On nie odpowiada – poczekaj, muszę najpierw nakarmić wszystkich świętych, przyjdź do mnie później… Bóg rzuca wszystko, by ratować ciebie – jedną zagubioną owieczkę. A ty? Wstydzisz się niestartych kurzy, ale jakoś nie przejmujesz się nieuprzątniętą duszą, bo nie widzą jej sąsiedzi, ani twój szef. Chociaż raz na spokojnie zastanów się: czy Bóg potrzebuje twojej pedanterii, czy twojego serca? Czy zależy Mu na sałatce z wędzonym kurczakiem, czy na waszej wspólnej relacji? Chciałby usłyszeć zaspaną odklepaną modlitwę, czy szczere słowa, że Go kochasz i że jesteś wdzięczny za wszystkie łaski, którymi cię obdarowuje? Znajdź czas dla Boga. Najpierw – przed wszystkimi twoimi mega ważnymi zadaniami – a nie potem, które może nigdy nie nadejść. Bóg do Ciebie tęskni, wyczekuje cię, nie traci nadziei. Czy naprawdę Jego uczucie jest dla ciebie mniej istotne niż odkurzenie mieszkania?
Potrzeba mało
