„Gdy zaś przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy. Bo nie będzie mówił od siebie (…) ponieważ z mojego weźmie i wam objawi. Wszystko, co ma Ojciec, jest moje. Dlatego powiedziałem, że z mojego weźmie i wam objawi.”
Prawda… Jesteśmy w stanie za nią zabić, obrazić się śmiertelnie lub walczyć o nią do ostatniej kropli krwi. Szukamy prawdy, krzyczymy o prawdzie i zarzekamy się, że nam zależy tylko i wyłącznie na prawdzie. No i oczywiście tę prawdę widzimy – na samym końcu naszego nosa, bo dalej często nie jesteśmy w stanie zajrzeć.
Jak to padło w jednym z polskich filmów: „Moja jest tylko racja i to święta racja. Bo nawet jak jest twoja, to moja jest mojsza niż twojsza. Że właśnie moja racja jest racja najmojsza!” I tu leży problem. Brak nam pokory. I dlatego brak nam również prawdy, bo nie jesteśmy w stanie jej dostrzec. Zacietrzewiamy się w swoich racjach, zamiast zadać sobie pytanie – a może jednak nie mam słuszności? A może punkt widzenia mojego taty, mojego sąsiada, mojej koleżanki z pracy jest równie słuszny jak mój? A może naprawdę się pomyliłam i przez swoje zapieklenie się, nie tylko ośmieszyłam samą siebie, ale przede wszystkim kogoś skrzywdziłam?
Kiedy opuści nas pierwsza złość, postarajmy się spojrzeć na dany problem również z perspektywy naszego bliźniego. Zostawmy nasz ból i przyjrzyjmy się cierpieniu tej drugiej osoby. Zostawmy nasze argumenty i przeanalizujmy motywy przeciwnika. Możemy się naprawdę zdziwić, kiedy dostrzeżemy, że prawda leży najczęściej pośrodku.
Nie chcę, by moja prawda była „najmojsza”, bo jedyna prawda i tak tkwi w Chrystusie. A on pozostawił mi – jak i nam wszystkim – przykazanie miłości. Czy zatem warto się wykłócać i tracić w ten sposób możliwość dojścia do Prawdy? Czy może warto raczej pozwolić Duchowi Świętemu, by objawił nam Prawdę o nas samych? Tę najciemniejszą dotyczącą naszych grzechów i tę najjaśniejszą ukazującą piękno naszej duszy. Pozwólmy Duchowi Świętemu, by otworzył nas na jedyną Prawdę, że wszystko zaczyna i kończy się w Bogu. Wszystko, co nas od Niego oddala prawdą nie jest, bo prawdziwa Prawda łączy ludzi z Bogiem, a nie ich rozdziela. Możemy mieć tysiące własnych prawd „najmojszych”, a i tak będziemy bardzo pogrążeni w błędzie. Czyja zatem prawda powinna być dla nas najważniejsza? Prawda „najmojsza” rodem z Kargulowej zagrody, czy Prawda Chrystusa? Czyja Prawda jest dla mnie najważniejsza i według czyich Prawd – ludzkich czy Boskich – chcę przeżyć własne życie?