Bliskość warta wszystkiego

„Zaprawdę powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła najwięcej ze wszystkich, którzy kładli do skarbony. Wszyscy bowiem wrzucali z tego, co im zbywało; ona zaś ze swego niedostatku wrzuciła wszystko, co miała, całe swe utrzymanie”.

Wdowa wrzuciła całe swe utrzymanie… Jak można tak zaufać Bogu, żeby całkowicie powierzyć Mu swoje przetrwanie? Jedyną odpowiedzią jest bliskość – czuła, dziecięca relacja z Bogiem.

Wdowa być może była tak uwrażliwiona na obecność Boga (poprzez częstą kontemplację Jego miłości), że intuicyjnie wyczuła wokół siebie boskość, która emanowała od Jezusa. Być może sercem odgadła, że tuż obok jest Ktoś, kto ją widzi, kto ją kocha, kto jej nie zawiedzie i zawsze pomoże. Pewnie poczuła też ogromną radość z tego duchowego spotkania, a radość ta zaćmiła analityczne kalkulacje… A być może nic nie poczuła, ale tak nawykowo każdego dnia oddawała swoje życie Bogu, że bez zastanowienia wrzuciła cały swój dobytek.

Nie wiemy tego i wiedzieć nie musimy, ponieważ w jednym i drugim przypadku punktem wspólnym była jej bliskość z Bogiem.

Ta bliskość, której my powinniśmy się uczyć. Ta bliskość, która jest łaską, o którą powinniśmy się modlić.
Oddać cały swój dobytek, to tak, jak oddać całe swoje życie Bogu. Bez lęku. Bez analizy. Bez planowania…
Boże, dopomóż, byśmy tak potrafili wierzyć.