Nieidealni do miłości

„Bardzo dobrze, Nauczycielu, słusznieś powiedział, bo Jeden jest i nie ma innego prócz Niego. Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego jak siebie samego daleko więcej znaczy niż wszystkie całopalenia i ofiary”.

Miłować sercem – czyli kochać emocjonalnie, pełną piersią, wszystkimi zmysłami! Miłować sercem, czyli CZUĆ Boga w sobie, wokół siebie, miłować Go, żyć Nim! Wierzyć, ufać, modlić się o cuda, pragnąć być z Nim blisko i budować relacje – rozmawiać, dzielić się radością, nadzieją, smutkiem, bólem, wstydem, upokorzeniem, cierpieniem.

Miłować umysłem – to znaczy mieć świadomość, że kocham BOGA – Najwyższego, Wszechmocnego, Miłosiernego. Miłować umysłem to znaczy WIEDZIEĆ w Kogo wierzę, WYBIERAĆ, że będę w tej wierze trwać i DECYDOWAĆ się na przyjmowanie woli Bożej.

Miłować całą mocą – to znaczy całkowicie zaangażować się w to miłowanie.

Czy potrafimy tak kochać?

Z najbliższymi mamy problem, by ich tak miłować, a co dopiero z Bogiem, z którym tak często się nie zgadzamy. Ani Go nie rozumiemy, ani nie słuchamy, ani Mu nie ufamy – brak nam tej fundamentalnej miłości, która całą mocą płynie z serca i umysłu.

Co więc nam pozostaje? Odpuszczenie, bo jesteśmy tak nieidealni, czy ciągłe, nieustanne staranie, że pomimo trudności tak właśnie będziemy kochać?

Pierwszy wybór jest tchórzostwem i wygodą, usprawiedliwieniem dla naszego lenistwa, natomiast drugi jest wyzwaniem, które warto podjąć! Jeżeli ze wszystkich sił będziemy się starać, to Bóg obdarzy nas łaską i napełni wszystkie nasze braki Sobą. I nagle się okaże, że po prostu CHCEMY tak kochać i Boga, i bliźnich! A skoro chcemy, to kochać będziemy – na tyle, na ile umiemy, a przez resztę życia będziemy tę umiejętność doskonalić.