„Czyż to nie jest Jezus, syn Józefa, którego ojca i matkę my znamy? Jakżeż może On teraz mówić: Z nieba zstąpiłem”.
Ludzie patrzyli na Jezusa poprzez pryzmat samych siebie. Skoro oni potrafili jedynie słuchać o Bogu, to jak w ich otoczeniu mógł wyrosnąć człowiek, który o tym Bogu mówił?
To im się nie mieściło w głowie.
Minęło tyle czasu, ponad dwa tysiące lat, a my wciąż się dziwimy, jeżeli w naszym środowisku pojawia się człowiek, który spełnia wolę Boga.
A przecież każdy z nas narodził się do tego, by żyć na chwałę Bożą!
My nie mamy powielać cudzych żyć, odtwarzać przeżytych biografii… My dostaliśmy indywidualny zestaw talentów, które mamy rozmnażać!
Jak rozmnażać talenty?
Nie wstydzić się ich blasku i nie zakopywać w ziemi.
Ale przyjrzeć się im i je pielęgnować przy współpracy z Duchem Świętym. Mamy cyzelować charakter, by zmierzać do świętości, a jednocześnie rozdawać siebie innym, dzięki umiejętnościom, które dał nam Bóg. Mamy sobą służyć Bogu, by ten świat był lepszy, a nie da się tego zrobić, jeżeli będziemy się bali wyjść poza narzucone nam przez ludzi schematy. Przestańmy bać się tego, co powiedzą inni.
Jeżeli pójdziemy za Duchem Świętym, w stronę Krzyża, to siłą rzeczy będziemy musieli iść pod prąd.