„Odpowiedział im Jezus: Ja jestem chlebem życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie.”
Chleb życia…
Czy to kromka chleba powszedniego?
Czy zasuszona piętka, którą zapomnieliśmy pokruszyć ptakom?
A może to Chrystusowa przebita dłoń, która próbuje osłonić nas przed zakusami złego?
W życiu biegamy od piekarni do piekarni, wciąż głodni wrażeń, nowych smaków i zapachów. Próbujemy nakarmić zmysły. Ożywić się chrupiącą skórką przyjemności. Nasycić zapachem rozgrzanego, pachnącego chleba. Wybieramy rozmaite dodatki – ser królewski, pieczony schab, jajko od kur biegających po wybiegu… Tym się żywimy.
A Jezus, wciąż z wyciągniętą do nas ręką, stoi obok nas i patrzy, jak jemy. Ale my nie zapraszamy Go na tę ucztę, bo skupieni jesteśmy na masełku, które roztapia się po ciepłej kromce chleba powszedniego…
Chleba życia nie kupisz w piekarni, ale może on sczerstwieć, jeżeli rzucisz go w kąt twojej duszy. Chleb życia dostaniesz za darmo, od Jezusa, ale musisz najpierw oczy oderwać od powszedniości twoich posiłków i spojrzeć na Jezusa. Spojrzeć i zawstydzić się swych samotnych, łakomych posiłków.
Na szczęście zawsze możesz się ocknąć i, omdlały z głodu, zapragnąć Pokarmu. Możesz też wybrać, którym chlebem chcesz się dalej żywić – bochenkiem, upieczonym przez człowieka, piętką porzuconej wiary, czy Eucharystią?