Zacznij od tęsknoty

„Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Na tych dwóch przykazaniach zawisło całe Prawo i Prorocy.”

Każdy z nas szuka miłości – u rodziców, współmałżonków, we wspólnotach. Zbyt często jej po prostu tam nie znajdujemy. Czujemy się niekochani, niechciani, nieszczęśliwi, martwi. W takim stanie ducha my również nie potrafimy… kochać. I wtedy nasze dzieci, nasi rodzice, nasi partnerzy czują się przez nas niekochani. I koło się zamyka, bo nasze życie opiera się na ciągłej tęsknocie za miłością.

A przecież miłość jest życiem, a nie wegetacją. Musi pulsować emocją, musi ociekać od poświęceń, musi przejawiać się w czynach.

Miłość rodzi się z pragnienia kochania. A skoro tej miłości nie mamy, bo nikt nam jej wcześniej w swym działaniu nie objawił, musimy zacząć od tęsknoty a nie na niej kończyć. Ta pustka, którą czujemy powinna stać się początkiem naszego nowego życia, a nie jego bolesnym końcem.

Nie potrafimy kochać? Nie dostaliśmy miłości? Tak bywa, ale to nie musi być nasza śmiertelna rana, to może być rana Chrystusowa, a więc taka, która przyniesie nam ukojenie. Taka, która z naszego cierpienia wydobędzie dla nas dobro.

Co mamy zrobić, by tak się stało? Sięgnąć po tęsknotę za miłością i prosić Boga, by nas jej nauczył i by pomógł nam obdarowywać nią innych. Zacznijmy od najbliższych, uczmy się miłości na nich, potem traktujmy z miłością siebie a okaże się, że nie tylko potrafimy kochać, ale też żyjemy z miłości do Boga.