„Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr, czyli Opoka, i na tej opoce zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie.”
Kościół zbudowany jest na… grzeszniku. Na zalęknionym grzeszniku, który trzykrotnie wyparł się Chrystusa. Na nawróconym grzeszniku, który zrozumiał swój błąd. I na grzeszniku, któremu wybaczono i dano siedemdziesiątą siódmą szansę.
My nie rozdajemy szans tak hojnie jak Chrystus. Nie rozdajemy ich ani sobie, ani bliźnim, również… księżom. A przecież Kościół, od początku do dzisiaj, to… grzech i zbawienie. Spoiwem jest tutaj skrucha, ale jakże często przecież odrzucamy czyjąś skruchę, a skupiamy się z na własnym żalu.
Niektórzy odchodzą z Kościoła z powodu cudzych grzechów, lecz gdzie pójdą wtedy z własnymi grzechami? I gdzie mielibyśmy pójść my, gdyby Chrystus nie przebaczył Piotrowi?
Przebaczenie nie jest łatwe, pamiętajmy o tym, kiedy idziemy do Kościoła i kiedy z niego wychodzimy. Pamiętajmy też o tym, że grzech przynosi cierpienie nie tylko ofierze, ale i katu, który kiedyś był czyjąś ofiarą.
Co zatem możemy zrobić?
Przebaczać. Nie osądzać.
I jeszcze raz przebaczać.
A jeżeli nie potrafimy, bo złość i ból są zbyt wielkie, to prosić Boga o uleczenie ran i błagać o łaskę… przebaczenia.
Bo przecież nieprzebaczenie również jest grzechem i w ten sposób zamyka się to przerażające koło. A potem grzech napędza kolejny grzech i tworzy się piekielne perpetuum mobile.