(Mt 10, 26-33)
Nie bój się przyznać do swojej wiary.
Nie bój się wykazać, że jest ona twoim chlebem powszednim, nie – kulturowym dodatkiem do życia, jak medialne święcenie „koszyczków”, ale właśnie chlebem powszednim, bez którego nie możesz… żyć.
Nie ukrywaj, że nosisz różaniec na palcu, albo szkaplerz na szyi.
Nie wstydź się, że na twoim telefonie masz tapetę z Jezusem Chrystusem.
Nie bój się przyznać, że przychodzisz na adorację, uczestniczysz w Procesji Bożego Ciała, a w wolnych chwilach słuchasz ciekawych homilii…
Z dumą potwierdzaj, że twoje dzieci chodzą razem z tobą na mszę, a wieczorem wspólnie odmawiacie wieczorną modlitwę.
Nie afiszuj się z tym, ale i nie wstydź się tego. Bądź naturalny i autentyczny, przeżegnaj się w restauracji przed posiłkiem, a kiedy ktoś z niedowierzaniem zapyta się ciebie – naprawdę wierzysz w tę całą maskaradę? Odpowiedz szczerze: Tak, wierzę. Tak, kocham Jezusa Chrystusa. Tak, Bóg jest moim Panem.
I to wszystko – nie przekonuj, nie nawracaj, nie usprawiedliwiaj się. Po prostu żyj Bogiem, żyj na Jego chwałę i nie bój się ludzi! Bądź sobą w tych czasach, gdy każdy siebie samego się wstydzi i miej odwagę, by sobą pozostać.