W grobowcu

(J 11, 1-45)

Jak wiele tragedii życiowych w ogóle by się nie wydarzyło, gdyby Jezus był obok ciebie. Czasami Jezus dyskretnie odsuwa się w cień, ponieważ pewne nieszczęście musi zadziać się dla większej chwały Boga, abyś był uczestnikiem największej przemiany twojego życia – niezbędnej dla twojego zmartwychwstania.
Bywa jednak też i tak, że ogromne problemy spadają na ciebie dlatego, że sam odchodzisz od Jezusa. Zapominasz o Nim. Umierasz, każdego dnia konasz w męczarniach lęku, niepewności, smutku, cierpienia, bólu.

Sam zatrzaskujesz się w grobowcu własnego grzechu oraz jego przytłaczających konsekwencjach. Psujesz się i cuchniesz… Nie wiesz, co zrobić, by przejrzeć, narodzić się i na nowo ruszyć w stronę Jezusa. Siedzisz więc w ciemnościach, samotny w swym strachu i spętany niemocą oraz zwątpieniem. Z twojej perspektywy sytuacja wygląda beznadziejnie, ale Jezus widzi ją jako wspaniałą przestrzeń dla swojego miłosierdzia. Tylko On potrafi zło, w którym utknąłeś, obmyć swoją krwią i poprzez swoje rany dotrzeć do ciebie. Tylko On potrafi swoją mocą wyszarpnąć cię z tej otchłani, w której cierpisz. Potrzebuje do tego tylko twojego zawołania.

Zawołaj Go! W ten krzyk włóż tę resztkę sił, których już nie czujesz i tę resztkę nadziei, której nie odczuwasz oraz ten ostatek zaufania, którego nie masz… A niebawem odsunie się kamień i wraz z Jezusem pojawi się światło oraz pomoc, której tak bardzo potrzebujesz.