(Łk 18, 9-14)
Taki podobno nie jesteś… Jaki więc jesteś? Ubrany.
Tak.
Jesteś ubrany w tysiące kolorowych masek, pod którymi kryje się taka sama twarz, jak ta, na którą właśnie się oburzasz.
Często sam nie znasz swojej prawdziwej twarzy, bo maska tak bardzo zrosła się z twoją skórą, że nie możesz jej nawet dotknąć.
Co zrobić w takiej sytuacji?
Odwrócić wzrok od innych ludzi i spojrzeć na Jezusa. W Jego oczach dostrzec siebie. W Jego ranach szukać własnych ran. W Jego sercu szukać własnego miłosierdzia. W Jego łzach dostrzegać swoje łzy. Chrystus cierpiał, ale swój ból krzyczał prawdziwym krzykiem. Zrób tak samo. Patrz na Chrystusa i bądź prawdziwy, tak jak On. Powywracaj stoły, jeżeli się rozzłościsz, ale tak jak i On – nie rzucaj kamieniem. W nikogo. Ani w twojego bliźniego, ani w siebie samego. Krzycz w umęczeniu zamiast zakładać maskę milczenia czy obojętności.
Tylko wtedy nauczysz się kochać jak Chrystus. Pomimo bólu, pomimo ran, pomimo znużenia będziesz kochał. Pokochasz siebie, ludzi i swój własny krzyż. Staniesz się pokorny jak celnik, z którego teraz tak głośno się śmiejesz…