(Łk 10, 38-42)
Czy można wyszorować podłogę wokół nóg Jezusa, w ogóle Go przy tym nie zauważając? Można. Tak samo jak można opiekować się ludźmi i nie dostrzegać ich fundamentalnych potrzeb – miłości, czułości, bliskości.
Czasami wydaje nam się, że Cif, Domestos i dobrze dobrana ścierka sprawią, że wokół naszej głowy pojawi się aureola. Oczywiście – sprzątanie i wszystkie sprawy domowe są bardzo ważne, ale jeśli wykonywanie ich pozbawione jest miłosierdzia, to nie przynoszą one nam chluby, wręcz bardzo pieczołowicie oddalają nas od zbawienia. Jezus po naszej śmierci, nie zapyta się surowym tonem: czy odkurzyłaś dokładnie za szafą? Nie zapyta się również z oburzeniem – dlaczego tyle lat czekałeś z przyklejeniem listew do podłogi?
Nie.
Jezusa nie interesuje przestrzeń za szafą, nie interesują Go nasze listwy, niezagrabione ogródki, niepozmywane naczynia i niewyniesione śmieci. Jego interesuje przestrzeń w naszym sercu. Dlatego raczej się nas zapyta – dlaczego przekładaliśmy porządek w komodzie nad remont duszy? I dlaczego mieliśmy czystsze mieszkania niż sumienia?
Jesteśmy nad wyraz zaangażowani w rozmaite posługi – sprzątanie, doskonalenie się i zarabianie. A przecież jest coraz więcej maszyn, które to za nas wykonują. Nie ma jednak mopa, który otrze łzy z oczu naszego dziecka. Nie ma interaktywnego fotela, który przytuli naszego współmałżonka. I nie ma takiego odplamiacza, który oczyści rany, które zadaliśmy naszym najbliższym swoim zapracowaniem i wieczną frustracją.
Dlatego dzisiaj, zanim wyciągniemy odkurzacz czy zaczniemy analizować kolejne wyniki firmy, zajmijmy się Jezusem, który scala naszą rodzinę w jedność. A dopiero potem, kiedy damy sobie miłość i szacunek, wspólnie ogarnijmy dom i zadbajmy o dobrobyt.