„Wróciło siedemdziesięciu dwóch z radością mówiąc: Panie, przez wzgląd na Twoje imię nawet złe duchy nam się poddają. Wtedy [Jezus] rzekł do nich: Widziałem szatana spadającego z nieba jak błyskawica. Oto dałem wam władzę stąpania po wężach i skorpionach, i po całej potędze przeciwnika, a nic wam nie zaszkodzi.” (Łk 10, 1-12. 17-20)
Jakże jesteśmy nieszczęśliwi, każdego dnia – cierpimy. Narzekamy na wszystko i bez przerwy się tłumaczymy – nie mam na to wpływu
Sami w ten sposób oddajemy nasze życie w ręce demonów. Nie walczymy z nimi.
Uważamy, że nie damy rady sprzeciwić się nałogom, złym przyzwyczajeniom, naszym wadom… Tak się przyzwyczailiśmy do tego, by się przystosowywać do trudnych warunków naszego życia, że siedzimy bezradnie w ciągłej niewoli niezadowolenia, lęku, bezradności.
Czy naprawdę jesteśmy aż tak słabi? Czy naprawdę nie mamy oręża przeciwko złym duchom, które bez przerwy podszeptują nam litanie do bożków biadolenia?
Mamy! Tą bronią jest nasza wola! Tą bronią jest nasz wybór! Albo słuchamy podszeptów i zatracamy się w ciemnej spirali cierpienia, albo mówimy – DOŚĆ!
Z każdym takim naszym stanowczym DOŚĆ szatan spada z nieba. A my zamiast narzekać na przeciwności losu, przyjmujemy je jako Bożą wolę. Akceptujemy ją!
To oczywiście nie musi oznaczać dalszej naszej bierności, powinniśmy szukać – z Bożą pomocą – rozwiązań naszych problemów, ale najważniejszą czynnością, którą musimy podjąć jest zaprzestanie narzekania i użalania się nad sobą. Bo takie trwanie w ciągłym rozżaleniu zamyka nas zarówno na wdzięczność, jak i na jakiekolwiek działania.
Bóg może wszystko, może z każdego zła wyciągnąć dla nas nieprzebrane bogactwa łask i dobrodziejstw. Musimy tylko strącić szatana z nieba i przestać narzekać.
Zróbmy to!