Wybór na pustyni

„Wówczas powiódł Go diabeł w górę, pokazał Mu w jednej chwili wszystkie królestwa świata i rzekł do Niego: Tobie dam potęgę i wspaniałość tego wszystkiego, bo mnie są poddane i mogę je dać, komu zechcę. Jeśli więc upadniesz i oddasz mi pokłon, wszystko będzie Twoje.” (Łk 4, 1-13)

Kiedy jeden dyktator oddaje diabłu pokłon, płacą za to niewinni ludzie. I ci sami ludzie wodzeni są na niecodzienne pokuszenie…

MY mamy pomóc Ukrainie? MY mamy zapomnieć o przeszłości? Tego się nie wybacza…
Mamy pomagać w tak trudnych czasach, naprawdę mamy oddać połowę SWOJEGO płaszcza?
Mamy ufać Bogu, kiedy dzieją się TAKIE rzeczy?

Kuszenie… Inteligentne, podchwytliwe, rozdrapujące rany i grające na emocjach. Chwiejemy się…
Ale kuszenie nie musi być naszym upadkiem, może być również początkiem rewolucji. Owszem, WSZYSCY jesteśmy teraz na pustyni. Wszyscy jesteśmy kuszeni. Wszyscy jesteśmy nękani lękiem i zwodzeni niepewnością.

Ale na tej samej pustyni wszyscy mamy WYBÓR! I jest nas tam tak dużo, że możemy wypowiedzieć szatanowi wojnę.

Stłoczeni na pustyni – modlimy się we wszystkich językach świata. Modlimy się nie tylko za Ukrainę. Nie tylko za pokój. Modlimy się również za nieprzyjaciół. Za Putina. Za Rosjan. Za sutenerów, którzy na granicy czyhają na samotne kobiety. Za „fałszywych uchodźców”, którzy bezwstydnie wykorzystują ludzką bezinteresowność. Modlimy się, bo zło trzeba zwyciężać dobrem.

Szatan boi się naszych modlitw. I im głośniej wzywamy Bożego miłosierdzia, tym mocniej krzyczy. Ale i on kiedyś zachrypnie, a wraz nim ci, którzy oddawali mu pokłon. Wzmóżmy wtedy naszą czujność i módlmy się dalej.