„A gdy się to dziać zacznie, nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie. Uważajcie na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa, pijaństwa i trosk doczesnych, żeby ten dzień nie przypadł na was znienacka jak potrzask.”
Nie możesz walczyć ze złem, kiedy chodzisz z opuszczoną wstydliwie głową.
Nie możesz iść odważnie po wzburzonym morzu, kiedy wciąż trwożliwie rozglądasz się na boki.
I nie możesz walczyć, kiedy użalasz się nad sobą lub gdy mieczem wojujesz…
Twoja walka ze złem jest łaską Ducha Świętego i nie ma nic wspólnego z ucieczką pod połamane skrzydła fałszywych bożków. Nie chowaj się pod płaszczykiem codziennych problemów, nie uciekaj w nałogi, nie usprawiedliwiaj swoich wad, ale spójrz prawdzie prosto w oczy, z wyzwaniem i przyznaj uczciwie, co jest w tobie złe i co oddala cię od Boga. Podejmij dziś decyzję, że będziesz walczyć z pokusami, z nałogami, ze słabościami. I niech ta twoja walka nie skończy się przy świątecznym, suto nastawionym stole, ale niech trwa przez całe twoje życie… Szatan bowiem może wycofać się na czterdzieści adwentowych dni, przeczekać okres twojego postu, ale potem zaatakuje cię ze wzmożoną siłą… I wtedy okaże się, że twoja walka była nieskuteczna, bo straciłeś czujność.
Nie rób krótkotrwałych postanowień. Nie obiecuj Bogu, że przez najbliższe cztery tygodnie będziesz żył jak święty… Obiecaj sobie – i Bogu – że każdego dnia będziesz robić wszystko, by tym świętym pozostać…