„W synagodze w Kafarnaum Jezus powiedział: Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem. (…) Od tego czasu wielu uczniów Jego odeszło i już z Nim nie chodziło. Rzekł więc Jezus do Dwunastu: Czyż i wy chcecie odejść?”
Wyobraź sobie, że na twojej drodze stoi Jezus i to samo pytanie zadaje tobie. Co Mu odpowiesz?
Jezu, nie zostanę z Tobą, ponieważ nie lubię pozostałych Dwunastu…
Jezu, pójdę z Tobą, ale nie przyjmę od Ciebie chleba…
Jezu, lubię Cię słuchać i to mi wystarcza…
Słyszysz, jak to brzmi? Ja, ja, ja… Za każdym razem w relacji z Jezusem, to siebie stawiasz na pierwszym miejscu. Swoje przekonania, przyzwyczajenia, chęci. I wydaje ci się, że twoje usprawiedliwienia są doskonałym wytłumaczeniem dla twojej bierności. A przecież Jezus nie będzie kazał ci za sobą iść, nie będzie żądał od ciebie zaangażowania ani wymagał miłości. Jezus kocha cię miłością bezwarunkową i daje ci wolność wyboru, ale zadaje ci równocześnie szczere pytanie: Czy i ty chcesz odejść?
Skoro nie potrafisz dać Jezusowi swojego życia, to chociaż bądź z Nim uczciwy. Nie wmawiaj Mu swojej obecności, kiedy cię nie ma. Nie ubarwiaj swojego zaangażowania pięknymi słowami, podczas gdy twoje czyny temu przeczą.
Jezus i ty zasługujecie na prawdę, więc albo powiedz Jezusowi wprost: Nie pójdę za Tobą, bo mi to nie pasuje… Albo przyznaj: Chciałbym, Jezu pójść razem Tobą, ale pewne moje rany nie pozwalają mi na to i potrzebuję czasu…
Jezus zrozumie wszystko i w każdej twojej życiowej sytuacji poda ci swoją rękę, osobiście pochyli się nad każdą twoją raną i uleczy ją swoimi łzami. Obdaruje cię każdą potrzebną ci – do waszej wspólnej drogi – łaską. Ale pozwól Mu na to i bądź z nim szczery, na Jego proste pytanie, daj prostą odpowiedź…