„Twoja córka umarła, czemu jeszcze trudzisz Nauczyciela? Lecz Jezus, słysząc,
co mówiono, rzekł do przełożonego synagogi: Nie bój się, wierz tylko!”
Komu wierzysz – ludziom, czy Jezusowi?
Ludziom.
To przerażające, ale zostałeś tak zmanipulowany mediami i tak przyzwyczajony
do ludzkiego osądu rzeczywistości, że nie bierzesz już pod uwagę nieskończonej
mocy Boga, ale konfrontujesz ją z ograniczonymi możliwościami człowieka!
Przycinasz absolut Boga do standardowych wymiarów ramki i robisz wszystko,
żeby nie wystawał z twojej rzeczywistości, ponieważ Bóg nie pasuje do
dzisiejszych wzorców – nie pójdzie na paradę wolności, nie narysuje sobie na
policzku błyskawicy, ani (o zgrozo!) nie zdejmie potulnie korony cierniowej!
Jednym zdaniem – nie chce współpracować…
„Twoja córka umarła, czemu jeszcze trudzisz Nauczyciela?” pytają z ironią
wszyscy wokół. Przestałeś więc „zawracać głowę” Jezusowi swoimi codziennymi problemami, żalami, tęsknotami, tylko zrzucasz je pod nogi terapeutom i wróżkom poleconym ci przez postępowych znajomych. Przestałeś modlić się o cuda, bo przecież cuda się nie zdarzają! Cierpisz, jesteś zagubiony, ale zakładasz sztuczny uśmiech i brniesz dalej w kłamstwa wpojone ci przez innych.
Otrząśnij się!
„Nie bój się, wierz tylko!” – powtarza ci cierpliwie Jezus. Może wreszcie Go
posłuchasz? On co prawda nie jest tak głośny i natarczywy jak rozgorączkowany
tłum, któremu zawierzyłeś, ale Jemu przynajmniej na tobie zależy, a tłumowi –
nie.
I nie bój się, wbrew temu, co usiłuje wmówić ci ta rozemocjonowana sfora –
Bóg nie wejdzie z buciorami do twojego życia, by zabrać ci wolność. Bóg chodzi
boso. I to On jest wolnością.