Wiara żywa

„Jedenastu uczniów udało się do Galilei, na górę, tam gdzie Jezus im polecił.
A gdy Go ujrzeli, oddali Mu pokłon. Niektórzy jednak wątpili.”

Pokłony, modlitwy, obrzędy… To wszystko jest potrzebne, ale bez prawdziwej wiary – zbędne. Nie poprzestawaj na powierzchownej religijności, ale przyjrzyj się dokładnie swojej duchowości. Nie bój się przyznać, że czasami wątpisz. Potwierdź ze skruchą, że nie potrafisz ufać. Podczas rachunku sumienia dostrzeż, że Bóg nie zajmuje pierwszego miejsca w twoim życiu.

Bądź przed sobą szczery, nie obawiaj się pytań, które nurtują twoją duszę, one nie podważają twojej tożsamości chrześcijańskiej, ale – uczciwie zastosowane – mogą ją pogłębić. Twoja wiara może nareszcie stać się żywa!

Jeżeli dostrzeżesz braki w twojej relacji z Bogiem, zaakceptujesz je i zapragniesz uzupełnić, Bóg pospieszy ci z pomocą. On nie obrazi się o to, że zamiast prawdziwie wierzyć, jedynie praktykujesz, ale doceni twoją chęć stanięcia w prawdzie! On cię poprowadzi do swojego serca, ustali właściwe priorytety i stopniowo przeprowadzi przez wszystkie meandry żarliwej wiary. Nauczy cię miłości. Troskliwie otoczy opieką. Wyłuska twoje wady i, przy twojej pomocy, zamieni je w zalety. Narodzisz się na nowo.

Warto przejść ten proces. Warto powiedzieć Bogu: Nie umiem jeszcze Cię kochać, nie potrafię Ci zaufać, ale proszę – naucz mnie tego! Stań się sensem mojego życia!

Wtedy… zaczynają dziać się cuda. Mogą one początkowo wyglądać przerażająco, bo nagle pewne rzeczy w twojej codzienności zaczną się psuć, ale spokojnie – to nie początek żadnej tragedii, to twoja lekcja ufności. Nie bój się jej. Pozwól, by Bóg przeprowadził cię przez to wszystko. On nie puści twojej ręki.