Tych to Dwunastu wysłał Jezus i dał im takie wskazania: Nie idźcie do pogan i nie wstępujcie do żadnego miasta samarytańskiego. Idźcie raczej do owiec, które poginęły z domu Izraela.”
Poganin czy chrześcijanin? Teraz ciężko o wyraźne rozróżnienie, wszystko się wymieszało. Poganin wierzy w różne bożki, ale bierze ślub kościelny, ponieważ „tak wypada”, święci jajka i znajduje pod choinką prezenty. Nie wierzy w Boga, więc nie musi chodzić na mszę, ani się spowiadać, nie musi też – co oczywiste – przestrzegać chrześcijańskich przykazań.
Z chrześcijaninem jest jeszcze trudniej, ponieważ ten może być wierzącym niepraktykującym, który co prawda wierzy w Boga, ale dekalog jest dla niego równoznaczny z ograniczeniem prawa do wyboru i wolności. Chrześcijanin ten często łączy znaną sobie wiarę z wierzeniami innych kultur, przecież nie pochodzi z ciemnogrodu, tylko jest wyzwolonym człowiekiem oświeconym.
Owce się wymieszały.
Jak zatem odróżnić te zaginione?
Gdzie ich szukać w tłumie?
W domach z napisem C + M + B?
W Kościele?
Myślę, że w tych trudnych czasach rozmytych granic każdy musi najpierw szukać zagubionej owcy w sobie. Każdy z nas jest apostołem, chociaż nie każdy z nas jest kapłanem, więc nie szukajmy źdźbła w cudzych oczach, ale przyjrzyjmy się dokładnie sobie. Ponieważ dopiero wtedy, gdy zdamy sobie sprawę z naszego zagubienia, pozwolimy Bogu… nas odnaleźć.