W potrzasku

„Uważajcie na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa, pijaństwa i trosk doczesnych, żeby ten dzień nie przypadł na was znienacka jak potrzask.”

Pijaństwo przytępia umysł, osłabia organizm, obżarstwo zaś sprawia, że stajemy się ospali i leniwi. Jedno i drugie jest ucieczką przed problemami i rzeczywistością. Dlaczego jednak troski doczesne są jak potrzask? Ponieważ również uzależniają. Wnyki lęku zaciskają się na gardle i niszczą zarówno umysł, jak i ciało. Człowiek próbuje się wyrwać i całą swoją uwagę poświęca pułapce. Nie Bogu, nie możliwościom – pułapce.

Nie wiem, z których okowów trudniej się uwolnić, ale w każdym z tych przypadków nadchodzi moment, w którym pojawia się czarna otchłań. Przestrzeń, w której nie ma już światła i my, zapatrzeni w tę czerń, coraz bardziej zapominamy o Bogu.

Troski dnia codziennego są po to, by zbliżać nas do Boga, a nie – oddalać. Są po to, by uczyć ufności Bogu i budować przeświadczenie, że problem pojawił się po to, by finalnie przynieść nam łaskę mądrości i doświadczenia.

Bądźmy wdzięczni Bogu za nasze troski. I nie wahajmy się ich powierzać Bogu. W zasadzie… Tam przecież jest ich miejsce.