Śmierć w odmętach

„Na to odezwał się Piotr: Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie! A On rzekł: Przyjdź! Piotr wyszedł z łodzi, i krocząc po wodzie, przyszedł do Jezusa. Lecz na widok silnego wiatru uląkł się i gdy zaczął tonąć, krzyknął: Panie, ratuj mnie!”
Z wyrozumiałością patrzysz na biednego Piotra, rozumiesz doskonale jego strach, przecież sam tak często się boisz. Przyszłości. Życia. Wyzwań i porażek. Miłości i zdrady. Zaufania i zawodu.
Fale życia niosą cię bezwolnie, a czarny wir wyciąga po ciebie swe zachłanne ramiona. Toniesz, chociaż nawet nie zanurzyłeś stopy w morzu. Toniesz, ponieważ zwątpiłeś. Toniesz, ponieważ uważasz, ze Bóg jest słabszy od twoich problemów.Zastanów się, czego tak naprawdę chcesz. Śmierci w odmętach zdradzieckiego żywiołu, czy WIARY, która przenosi góry?
Jeżeli naprawdę chcesz nauczyć się ufności – bądź gotowy na sztormy. Bądź wdzięczy za te łzy strachu i bezsilności. Bądź wdzięczny za to doświadczenie niemocy! Jak bowiem inaczej chcesz się nauczyć ufności, jeżeli nie poprzez utratę stabilności? I kto ma zarządzać żywiołami – ty, czy… Bóg?
W cieplarnianych warunkach można wyhodować każdą roślinę, ale żadna z nich nie przetrwa poza szklarnią. Bóg nie chce, żebyś był mimozą, ale Uczniem gotowym pójść za Nim. Burze, gradobicia, nawałnice – to nie jest kara za twoją nieufność, ale szansa, byś wreszcie nauczył się ufać. Wyjdź ze swojej szklarni wprost na wzburzone morze. Dorośnij. Dojrzej. Zaufaj…
Możesz cofnąć się przed Bogiem. Ale czy nie lepiej, by cofnął się przed Nim sztorm?

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *