Wolność w uśpieniu

woman sleep in eye patch in grey bed. copy space„Szczęśliwi owi słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy nadejdzie. Zaprawdę, powiadam wam: Przepasze się i każe im zasiąść do stołu, a obchodząc, będzie im usługiwał.” Czy czuwasz i jesteś gotowy na przyjście Chrystusa? Czy też raczej usypiasz swoją duszę grzechami i hedonizmem? Wieczna zabawa to nie sposób na zbawienie, unikanie wypełniania swoich obowiązków względem Boga – również. To styl życia, który nie przyniesie ci ulgi, wytchnienia, spokoju sumienia, ani szczęścia. Jeżeli łączysz spełnianie swoich zachcianek z wolnością, to bardzo błądzisz i bardzo się mylisz. Wolność nie polega na pobłażaniu sobie, ale na byciu w ciągłej drodze do Boga, na podążaniu Szlakiem Chrystusa. Wolność to podejmowanie odpowiednich wyborów, a takie podjąć można jedynie w oparciu o Boże przykazania. Czuwanie wiąże się z czujnością, nie ma więc nic wspólnego z „zapominaniem o Bogu”, z odkładaniem poprawy na później, na wieczne nigdy. Czuwanie wiąże się z wyrzeczeniem, bo zamiast grzechu świadomie wybierasz świętość i dążenie do niej. Czuwanie wiąże się z wytrwałością i mądrością, bo zamiast skupiać się na złudnych codziennych przyjemnościach, patrzysz perspektywicznie. I co najważniejsze – czuwanie wiąże się z miłością oraz ufnością, bo czyż można rzucić wszystko dla kogoś, kto jest ci obojętny? Czyż możesz tak wiernie i wytrwale czekać na kogoś, komu nie wierzysz? Nie. Wtedy to jest niemożliwe. Jezus o tym wie, stara się więc ci w tym czuwaniu pomóc – dodaje sił, obsypuje łaskami cierpliwości, uczy pokory i stawia na twojej drodze ludzi (lub zdarzenia), którzy mają za zadanie sprawić, żebyś otrząsnął się z marazmu doczesności i skoncentrował się na tym co najważniejsze – na NIM. Nie myśl, że twoje starania nie zostaną dostrzeżone ani docenione. Na koniec, kiedy zmęczony i utrudzony drogą osuniesz się na ziemię, Chrystus podejdzie, opatrzy twoje rany, ocuci cię, napoi i nakarmi. Musisz Mu jednak na to pozwolić, zapragnąć tej bliskości, czuwać, a potem dopuścić Go do siebie…

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *